Mieszkam w Brunnenviertel, na terenie dzielnicy Ottakring. To 16-ta dzielnica Wiednia, która łagodnie wspina się na wzgórza Lasku Wiedeńskiego w zachodniej części miasta. To tutaj znajdują się "Uliczka Studzienna" (Brunnengasse) oraz "Studzienny Plac" (Brunnenplatz).
Jeszcze do niedawna, pomimo wielu studziennych gargulców w obu określeniach nigdy nie skupiałem swoich myśli na studni.
Gdyby chociaż na środku "Studziennego Placu" znajdowała się trudna do przeoczenia fontanna z okazałym basenem i dyszami z pluskiem tryskającymi wodą, z pewnością już dawno kojarzyłbym to miejsce z fontanną, studnią, albo przynajmniej gargulcem. Ale nie ma tutaj ani fontanny, ani studni, ani nawet gargulca. I na próżno ich szukać także przy "Uliczce Studziennej".
Szczerze mówiąc, naprawdę było mi obojętne, dlaczego "Studzienny Plac" nazwano "Studziennym Placem". Nawet w najmniejszym stopniu owa niewiedza nie wnosiła w moje życie uszczerbku na jego jakości. Lecz odkąd o tym wiem, moje życie stało się znacznie bogatsze, a zawdzięczam to pewnemu sąsiadowi w mojej kamienicy, którego aż do naszej rozmowy w minionym tygodniu na klatce schodowej nigdy specjalnie nie poważałem.
To od niego dowiedziałem się, że określenie "Studzienny Plac" pochodzi od ujęcia wody, które zbudowane zostało około roku 1780 w pobliżu naszego domu. Była to monumentalna fontanna z wielkim zbiornikiem, podłączona do pobliskiego ujęcia wodnego, którym płynęła woda z Lasku Wiedeńskiego do dumnego Hofburga. Wolfgang Amadeus Mozart miał wtedy niewiele ponad 30 lat, a Ludwig van Beethoven świętował akurat swoje 10-te urodziny.
Fontanna owa, a raczej studnia, opowiadał mój sąsiad, była tzw. "fontanną wylewową" z gargulcami właśnie.
Usłyszawszy: "fontanna wylewowa", pomyślałem najpierw, że przecież każda fontanna jest "wylewowa", ponieważ z każdej wypływa, wylewa się woda. Nie dałem więc mojemu sąsiadowi spokoju i pytałem dalej.
Odpowiedział na to krótko: "Fontanna wylewowa" to przeciwieństwo "studni", z której czerpiemy wodę.
"Nie rozumiem", odparłem. Pod pojęciem "studni" krył się dla mnie zawsze dotąd duży zbiornik wodny, taki...sztuczny staw, do którego woda wpływa przez system rur i gargulców właśnie, a potem – tak to sobie wyobrażałem – czerpana jest z tej wielkiej misy za pomocą wiader.
Wyjaśniłem sąsiadowi moje wyobrażenie gargulcowej fontanny, a on energicznie zaprotestował, pohukując niemal gniewnie: "Nie, nie, ależ skąd, pan się całkowicie myli, coś pan tutaj pokręcił", powtarzał w kółko.
Ponieważ byłem absolutnie pewien, że to on się myli, a nie ja, próbowałem przekonać go do mojej opinii. On jednak nie dawał za wygraną i perswadował mi nadal uporczywie: "Niechże pan posłucha! Ze studni nie wypływa woda! Nie rozumie pan tego? Ze studni nie wypływa żadna woda. Niechże pan mnie uważnie posłucha!"
Na to ja: "Ależ ja pana słucham. Uważam jednak, że woda nie wypływa ze studni, lecz do niej wpływa. A potem czerpie się z niej tę wodę. Jest to zatem, dokładnie powiedziawszy, zbiornik, do którego woda wpływa i – mocno zaakcentowałem spójnik "i" – w pewnym sensie zeń wypływa, a to w wyniku jej czerpania.
Mój sąsiad na to: "Nie. Woda nie wpływa do studni. Woda w studni stoi. Stoi! Ze studni czerpie się wodę gruntową".
Mocno zdziwiony powtórzyłem za nim: "Wodę gruntową?"
A sąsiad dalej swoje: "W każdej studni jest szyb, niektórzy mówią: "studzienka". I to właśnie z tego szybu czerpie się wodę wiaderkiem".
W końcu moja wizja fontanny rozpłynęła się w powietrzu i pojąłem, o co chodzi mojemu sąsiadowi: "Acha! Pan ma na myśli taką studnię, jak to dawniej bywało, z głębokim szybem w gruncie i drewnianym wałem z korbą na powierzchni, przy pomocy którego opuszcza się w ciemną czeluść wiaderko na linie albo łańcuchu...! O rety! Najpierw w ogóle nie przyszło mi to do głowy! No przykro mi po prostu! Jednak takich studni w Wiedniu nie widziałem chyba nigdy i to naprawdę w żadnym jego zakątku. Widywałem je tylko w rycerskich zamkach".
"Tutaj akurat ma pan rację. Takich studni praktycznie nie ma już w Wiedniu", odparł mój sąsiad udobruchany, ale "w przeszlości właśnie takie studnie stanowiły techniczną podstawę zaopatrywania miasta w wodę. Na początku XIX wieku doliczono się w Wiedniu 10.000 takich studni".
"10.000!", krzyknąłem. "Niewiarygodne!" Moje potężne zdziwienie zdawało się zrekompensować nieco sąsiadowi mój upór z początku naszej rozmowy.
"O tej studni, od której nazwany został nasz "Studzienny Plac" to ja chciałbym coś jeszcze panu opowiedzieć…", kontynuował mój sąsiad z zapałem: "Szczególne w tej studni, w tej ówczesnej gargulcowej fontannie, było to, że zasilana była wodą z cesarskiego wodociągu, czystą, świeżą, zdatną do picia wodą prosto z Lasku Wiedeńskiego. A wówczas woda tak znakomitej jakości dostarczana była jedynie do około 400 domów w Wiedniu".
"Tylko do 400?", krzyknąłem ze zdziwieniem, wciąż starając się moją fascynacją przynajmniej w jakimś stopniu zatrzeć przed sąsiadem obraz mojej początkowej ignorancji.
I kiedy tak próbowałem wyobrazić sobie to szczęście, wypełniające wówczas serca mieszkańców z okolicy, dla których zbudowano studnię zasobną w cesarską, źródlaną wodę, pewien dokuczliwy szczegół zmącił mój spokój: "Załóżmy, że w tamtych czasach, pewnego wieczoru przed zaśnięciem poczułbym jeszcze pragnienie, a zapomniałbym wcześniej przynieść wodę... Wtedy musiałbym przebyć na nogach całą drogę do studni i z powrotem!? A w drodze powrotnej dźwigać ciężkie wiadro z wodą!? By napić się kilka łyków wody! I to wszystko przed snem!"
Sąsiad bezlitośnie wyśmiał moje rozterki. "Wie pan..., nie sądzę, żeby w tamtych czasach zdarzyło się panu zapomnieć pójść po wodę. Gdyby to się panu jednak rzeczywiście przytrafiło, można by i temu zaradzić. Istnieli bowiem wówczas ludzie, którzy zarabiali pieniądze, donosząc wodę. Mężczyzn takich nazywano "wodniakami" i to oni - jako postaci charakterystyczne dla ówczesnego obrazu miasta – krążyli po ulicach Wiednia, dostarczając wodę prosto z obwoźnych beczek, ale i kobiety, "wodniaczki" nosiły wodę do domostw".
"Ale czy oni wszyscy byli do dyspozycji nawet o jedenastej w nocy?"
"Sądzę, że tak, ale pewności nie mam. Spróbuję to ustalić. Jeśli mi się poszczęści, dam panu znać".
Mojemu sąsiadowi doprawdy nie brak było poczucia misji ważnej do spełnienia. Udowodnił mi to, czyniąc na koniec pewną propozycję.
"Miałby pan ochotę spróbować razem ze mną czegoś szalonego?"
"Co pan chce zrobić?"
"Chciałbym przynieść wody ze studni, dokładnie tak, jak robiono to przed dwustu laty. Cynkową wannę już mam. Dla pana znalazłaby się druga, jeśli pan zechce…W taki upalny dzień jak dzisiaj, trudno o coś bardziej orzeźwiającego!"
"Mimo całego mojego uwielbienia dla cynkowych balii i podroży w czasie, muszę się zastanowić".
"Niech się pan zastanawia... Może przy filiżance kawy na "Studziennym Placu? Ja zapraszam, a po drodze pokażę panu źródełko wody pitnej, czyli pewnego sympatycznego gargulca, z którego zamierzam nalać wody do naszych balii z epoki".
Przekonał mnie. Wyruszyliśmy w drogę, obejrzeliśmy źródełko i wypiliśmy wyśmienicie zaparzoną kawę w jednej z cudownych kawiarenek na "Studziennym Placu". Kiedy zapadł wieczór, kawę zastąpiło piwo, a gdy zrobiło się zupełnie ciemno, wypiliśmy toast za moja zgodę na udział w sąsiedzkim eksperymencie. Jeszcze przed północą wypełniliśmy pluszczącą wodą z gardła gargulca nasze pierwsze wiadra i taszczyliśmy to drogocenne dobro z powrotem do naszych mieszkań.
Brunnenmarkt na planie Wiednia
Najtańszy targ w Wiedniu ze względu na swoją barwną i wielokulturową atmosferę nosi również nazwę: "Orient tuż za rogiem": Studzienny plac (niemiecki) – wien.at
Dbałość o 1.000 źródełek wody pitnej oraz o 55 dużych i zabytkowych fontan leży w gestii Miasta Wiednia: Fontanny w Wiedniu (niemiecki) – wien.at
Wolfgang Amadeus Mozart (niemiecki) – Wien Geschichte Wiki
Ludwig van Beethoven (niemiecki) – Wien Geschichte Wiki
Zaopatrzenie Wiednia w wodę (angielski) – wien.at
Wiedeńska gospodarka wodna – inteligentne projekty:
Rysunek: Sandra Biskup
Text: Simon Kovacic
Tłumaczenie: Joanna Chwastek (Kraków)