Szymon z Krakowa, wysoki, postawny mężczyzna w wieku 45 lat, samotny, przyjechał na kongres do Wiednia. Była wiosna – ciepła i słoneczna. Ważniejsza od kongresu była dla Szymona nadarzająca się ponownie sposobność spędzenia kilku dni w Wiedniu – mieście jego dziecięcych i młodzieńczych lat. Jego rodzice byli tutaj wówczas pracownikami naukowymi i kiedy dowiedzieli się o planowanej przez niego podróży, zaprosili go do siebie, zasypując od razu listą miejsc i osób, które – ich zdaniem – koniecznie powinien zobaczyć lub odwiedzić. Już na wiele dni przed wylotem Szymon próbował wyobrazić sobie, jak bardzo Wiedeń mógł zmienić się w międzyczasie. W trakcie tych rozmyślań stało się dla niego jasne, że najbardziej leży mu na sercu pragnienie odwiedzenia swojego rejonu w Josefstadt, w którym dorastał.
Szymon udał się w drogę do najważniejszego miejsca swojej sentymentalnej podróży, kiedy tylko uporał się z obowiązkami służbowymi. Podekscytowany spacerował wzdłuż Josefstädter Straße, która przecina tę niewielką mieszczańską dzielnicę wzdłuż osi wschód-zachód. Serce mu rosło ilekroć przechodził obok wystaw sklepowych i domów, wzdłuż których spacerował już jako mały chłopiec. Nawet przejeżdżający obok niego tramwaj wydawał się dzwonić specjalnie dla niego zapamiętanym z dzieciństwa, donośnym tonem.
Skręciwszy w Lange Gasse, przy której mieszkał z rodzicami, spostrzegł, że nadal stoją tam niskie barokowe kamienice z bramami zwieńczonymi łukami oraz że restauracja na rogu została wprawdzie pomalowana na inne kolory, ale nie straciła przy tym nic ze swojego przytulnego nastroju. Że też nieme, stare domy potrafią tak wzruszyć człowieka! Nagle powróciły silne wspomnienia o wszystkim tym, co przeżył tam w dzieciństwie i później. Uczucie to było tak potężne, tak silne, że do jego oczu napłynęły łzy.
Kiedy emocje nieco opadły, a jego oddech ponownie się uspokoił, Szymon rozejrzał się po okolicy nieco dokładniej i spostrzegł, że Lange Gasse jednak bardzo zmieniła się w międzyczasie.
Kostka brukowa zamiast asfaltu, zdecydowanie mniej aut, rośliny. Mała kawiarenka z różnokolorowymi stolikami i krzesłami oraz przyjemny aromat kawy wylewający się przez otwarte drzwi wprost na chodnik. Nawierzchnia ulicy, od jednego końca do drugiego, została w całości wybrukowana. Dzięki temu ulica sprawiała wrażenie bardziej placu niż traktu drogowego, lub może czegoś „pomiędzy”. Przez to wydawało się tutaj być znacznie spokojniej niż wcześniej, trochę podobnie jak przy wiejskiej lub małomiasteczkowej uliczce. Dziwne. Właściwie Szymon ucieszyłby się bardzo, zastając tutaj wszystko tak, jak wyglądało to przed 25 laty, a jednak szybko uznał, że zmiany nie tylko dobrze zrobiły ulicy, lecz wręcz uczyniły ją piękniejszą.
Nagle wyrósł przed nim dom, w którym w przeszłości bywał codziennie. Brama wejściowa wyglądała wciąż tak samo. Jako chłopiec w wieku szkolnym zatrzymywał się tutaj często przed wejściem do mieszkania, aby szybko possać bąbelkowe pastylki, które akurat miał jeszcze ze sobą.
Pod tą samą bramą stał też kiedyś, w przeszłości niczym zbity pies, kiedy umówił się po raz pierwszy na randkę ze swoją dziewczyną Julią – jego wielką miłością. Mieli wybrać się razem do kawiarni Strozzi za rogiem. Jednak zupełnie wbrew jego oczekiwaniom Julia już na samym początku niedoszłej randki oznajmiła mu, że jest dla niej zbyt wysoki i że nie chce się z nim już więcej spotykać. Zamiast powiedzieć jej swoje zdanie na ten temat, siedział cicho przy kawiarnianym stoliku, całkowicie zawstydzony, a nawet zapłacił jeszcze za jej sok jabłkowy. Byłoby lepiej dla niego, gdyby nigdy nie spotkał Julii, ponieważ od tej pory w obecności kobiet przeżywał właściwie już zawsze głęboką traumę. A może tylko to sobie wmawiał?
Na liście lokatorów przy domofonie Szymon szukał nazwiska „Wranek“. Nacisnął dzwonek. Odezwał się męski głos.
„To ja, Szymon. Stefan, to ty?”
„Szymon?” TEN Szymon?!”
Chwilę później przyjaciele z dzieciństwa wpadli sobie w ramiona, poklepywali się po plecach, kpili nawzajem ze swojego wyglądu i ramię w ramię przeszli z przedpokoju do salonu. Było tyle do opowiedzenia, a czasu niezbyt dużo, ponieważ Stefan był już na wieczór umówiony. I kiedy tak Stefan oprowadzał Szymon po mieszkaniu, rzucili okiem również na dawną bawialnię, w której spędzili razem tyle niezapomnianych, cudownych godzin. Teraz bawialnia była królestwem córki Stefana, Lilly.
A co z dziećmi Szymona? Najpierw potrzebowałby kobiety.
“Wciąż jeszcze nie uwolniłeś się od wspomnień o Julii?” – dowcipkował Stefan. „Chcesz się mnie pozbyć?” – ripostował Szymon, „pogadajmy lepiej o czymś innym”.
Stefan uczynił mu tę grzeczność i szybko zmienił temat. „Co sądzisz właściwie o nowej strefie spotkań?”
„O czym?”
„O nowej strefie spotkań, którą ma stać się Lange Gasse po jej przekształceniu”.
„Ach, o to ci chodzi... nie no, w sumie...ok, uważam, że jest porządku...”.
„Nawet nie masz pojęcia, jak ogromnym wysiłkiem była praca służąca przekonaniu ludzi o słuszności tego projektu. Mieszkańcy martwili się rzecz jasna najbardziej o to, że nie będą mogli dojechać do swoich domów samochodem oraz że notorycznie będzie brakować miejsc parkingowych”.
Szymon otworzył okno.
„56 procent mieszkańców wypowiedziało się w sondażu za strefą spotkań”. Mówiąc to, Stefan promieniał z radości.
„Przekształcenie wypadło bardzo dobrze”, skonstatował Szymon, który akurat przyglądał się pulsującemu życiu ulicy. „Kto wie, być może uda mi się raz jeszcze spotkać w tej STREFIE SPOTKAŃ kobietę mego życia? To przecież możliwe...”
„Wiesz co?“, powiedział Stefan, „na dzisiejszy wieczór umówiłem się tam, na dole, u Greka z moją przyjaciółką Sarah. Chodź ze mną po prostu. Przedstawię was sobie. Czuję, że moglibyście się polubić”.
„Dzisiaj wieczorem? Nie, coś ty, nie to miałem na myśli...”.
„Ależ daj się namówić! Będzie wesoło!”.
„Może dla ciebie. Nie. Nie dzisiaj. Zupełnie nie mam ochoty. Dzisiaj chciałbym całkowicie zanurzyć się we wspomnieniach z przeszłości”.
„Szymon! Jesteś akurat tutaji teraz na terenie STREFY SPOTKAŃ! Tutaj nawet miłośnicy samochodów z szacunkiem odnoszą się do tych, którzy kochają rowery. I odwrotnie! Tutaj, w naszej strefie spotkań możliwe są rzeczy, o których gdzie indziej mógłbyś tylko pomarzyć! A więc nie daj odebrać sobie tej szansy!”.
Szymon roześmiał się. „Stary, dobry, uparty Stefan! Niech cię uściskam. Dobrze. Idę z tobą!”
Za pięć siódma Szymon i Stefan usiedli przy jednym ze stolików w restauracji Trilogie i zamówili najpierw coś do picia. Dziesięć minut później do lokalu weszła Sarah, a już chwilę potem Szymon poczuł, że z niezwykłą przyjemnością postawiłby tej kobiecie szklankę soku jabłkowego.
Lokalizacja Strefy Spotkań Lange Gasse – wien.at-plan miasta
Meeting Destination Vienna (angielski) – WienTourismus
Informacje historyczne na platformie internetowej Miasta Wiednia: „Wien Geschichte Wiki”:
Rysunek: Sandra Biskup
Tekst: Simon Kovacic
Tłumaczenie: Joanna Chwastek